środa, 23 listopada 2011

wtorek, 22 listopada 2011

do posłuchania

do posłuchania w jesienne wieczorki, z herbatką pod kocykiem w ulubionym fotelu...
http://www.youtube.com/watch?v=R6xxpnEhuEY

poniedziałek, 21 listopada 2011

pracowity weekend i wizyta w IKEA

Nazbierało mi się trochę rzeczy do zrobienia, a głównie do malowania. Już od dawna pod łóżkiem leżała zamówiona przez mamę półka do pobielenia i zdarcia, kolejna :) skrzynka, łoś (który miał zostać przerobiony na świątecznego renifera) i eszcze kilka innych gratów czekających na moją wenę. Sprawę ułatwił mi mój mąż, który nie tylko w piątek i niedzielę pracował biedny na nocną zmianę, w sobotę zaliczył imprezę z okazji zakończenia sezonu piłkarskiego, ale pojechał mi jeszcze po puszkę białej farby żebym mogła zabrać się wreszcie do pracy. Począkowo wyglądało to mniej więcej tak, jak na zdjęciu wyżej, potem doszło jeszcze parę rzeczy i było znacznie gorzej, do tego jeszcze przeszkadzał mi pewien ciekawski czworonóg :)



ostatecznie powstała tabliczka na drzwi do łazienki, pudełko /które jeszcze i tak trzeba parę razy polakierować, reszta jeszcze się tworzy lub wciąż schnie.
Zdjęcia wciąż beznadziejnej jakości, bo ciągle zapominam zwinąć siostrze aparat :)

Co do wizyty w IKEA to oprócz typowo praktycznych zakupów typu wkłąd na sztućce do szuflady czy stojaka na pokrywki, o którym już dawno marzyłam, /pokrywki walały mi się wszędzie zajmując kupę miejsca/ a po ktróego nie opłacało się specjalnie jechać do Katowic zakupiliśmy sobie świecznik /kolejny :) /, nowy zestaw do łazienki, serwetki świąteczne /z zamiarem zrobienia z nich jakichś ozdóbek/ i specjalnie wybrany przez mojego męża rondelek :) /z którego on właśnie cieszy się najbardziej/ :)
aaa...i oczywiście wstąpiliśmy na klopsiki :)


środa, 16 listopada 2011

sobota, 12 listopada 2011

before and after

Wybraliśmy się niedawno na poszukiwanie starego stołu, które mam zamiar przerobić na biurko. Te, które mieliśmy do tej pory sprzedałam, ale niestety nowego wciąż brak i obecnie piszę do Was siedząc przed naszym ogrodowym stolikiem w roli biurka :) super doznanie estetyczne-polecam :) Ale wracając do wyjazdu do Pawłowic-stołu nie znaleźliśmy,ale przyjechaliśmy ze stoliczkiem na wino, który od razu przeszedł lifting. Jak Wam się podoba? Jak widać- beznadziejni z nas koneserzy wina, ale planujemy jak najszybciej powiększyć kolekcję :)


wtorek, 8 listopada 2011

oswajamy jesień


Piękna złota jesień zachęca do spacerów. My z jednego takiego spacerku przytaszczyliśmy torbę pełną patyków. Oto co z nich wyszło.
Marzy mi się też zrobienie jesiennego wieńca, wciąż jednak nie mam czasu i obawiam się, że może się skończyć na wieńcu świątecznym :)

piątek, 4 listopada 2011

candy w home sweet home

czyż nie piękna nagroda do rozlosowania? http://anne-homesweethome.blogspot.com/

mój marley





kolejny raz oglądałam jeden z moich ulubionych filmów "marley i ja", kolejny raz się uśmiałam, a później oczywiście wylałam wannę łez, ale postanowiłam pokazać wam mojego marleja czyli naszą Beksę.
Gdy miała 1 dzień, gdy pierwszy dzień była u nas, w swoich dwóch ulubionych kryjówkach, czyli pod stolikiem kawowym i w koszu na pranie, i jak wygląda teraz, czyli w przeddzień swoich siedmiu miesięcy :)

Candy u imienniczki

candy u Marty z fotostworów http://fotostwory.blogspot.com/

skrzynkomania

Mój mąż zapytał ostatnio czy znowu "chodziłam po śmietnikach" :) Faktycznie, bardzo rzadko zdarza się, że wracam z pracy czy zakupów (a o wizytach u mamy nie wspomnę), i nie przytaszczam do domu kolejnego klamotu, gadżetu, drobiazgu, który "na coś się przyda". Moje ulubione przytachane do domu rzeczy to pudła i skrzynki wszelakiej maści. Od najmniejszych po największe, nawet te z pozoru całowicie zniszczone czy nie nadające się do niczego.  Tutaj moja mini herbaciarka, skrzynka na kwiatki i mniejsza skrzyneczka na nie-wiadomo-jeszcze-co (na razie zadomowił się w niej misiek). To oczywiście nie wszystkie, ale dawkujmy tę skrzynkomanię.
Pozdrawiam,


Marta

czwartek, 3 listopada 2011

pillow craze



...czyli mnie też ogarnął poduszkowy szał! napatrzyłam się na tyle pięknych poduch na waszych blogach, że zamarzyłam o własnych. Pierwsze próby nie wyszły za ciekawie, ale metodą prób i błędów udało mi się na razie stworzyć takie oto dwie poduchy. Jak na początek może być, a że praktyka czyni mistrza mam nadzieję, że wkrótce będę mogła pochwalić się nowymi, bardziej dopracowanymi tworkami. Przepraszam za beznadziejną jakość zdjęć. Niestety z powodu zaginięcia ładowarki do aparatu byłam zmuszona wykonać zdjęcia komórczakiem.
pozdrawiam,
Marta

Oh deer candy

Pierwsze candy, w którym biorę udział i choć nigdy dzieckiem szczęścia nie byłąm, a nóż widelec tym razem się uda? :)

hmm...miało być łatwo

Ok, po wielu podejściach wzięłam się i założyłam wreszcie bloga. Myślałam, że pójdzie raz, dwa, ale cóż-myliłam się. Na razie jest jak jest, miejmy nadzieję, że w miarę opanowywania całej tej skomplikowanej dla mnie, jak na razie, maszynerii będzie się tu zmieniało. Na dzień dobry wrzucam coś, od czego się wszystko (czyli moje szaleństwo związane z dekorowaniem, urządzaniem i tworzeniem różnych dupereli) zaczęło - nasze własne M :)  
pozdrawiam,
Marta